Cichy stukot był coraz głośniejszy, stworzenie które go powodowało byłocoraz bliżej tego miejsca. Amber wdrapała się na jedno z licznych kamienistych wzgórz, obsypanych piachem. Piasek pchał się wszędzie, do nozdrzy, do oczy, do uszy, w jeszcze jedno miejsce które ma niezbyt ładne miano... Był tak... upierdliwy. Tak, to odpowiednie określenie. Było ciche popołudnie, słońce grzało, jednak nie za mocno, dlategóż to klacz nie omdlewała z gorąca i takie tam, tylko normalnie spacerowała. Rozpościerał się piękny widok.
Amber westchnęła, po czym prychnęła próbując pozbyć się piasku z nosa, jednak to na nic, więc dała sobie z tym spokój. I nagle coś ugryzło ją w nogę. Odwróciła się błyskawicznie, i dostrzegła samotną hienę, samicę, choć nie była co do tego pewna, bo w końcu u hien z fizyką jest troszkę... inaczej. Jak ja mogłam jej nie usłyszeć?! Hiena zaczęła warczeć i stroszyć grzywę, jak to zwykle robi kiedy jest wściekła i takie tam. Amber spojrzała w jej wściekle ciemnobrązowe oczy i rzuciła wyzywające spojrzenie.
Hiena rzuciła się na klacz, gryząc ją w łopatkę, a Amber odwdzięczyła się jej kopniakiem w nogę, sycząc przy tym z bólu. Hiena miała chyba niespożyte ilości energii, bo natychmiast wstała i rzuciła się na klacz, wskakując jej na grzbiet. Amber zwaliła się na grzbiet, by zmiażdżyć ją, jednak ta postanowiła popisać się zręcznością, bo w ostatniej chwili wyturlała się spod grzbietu klaczy. Ta wstała i obie wpatrywały się sobie w oczy. Z wściekłością, nienawiścią, zmęczeniem i wszystkimi możliwymi negatywnymi uczuciami. Oddychały ciężko, żadna nie rwała się do przodu, jakby dawały sobie nawzajem chwilę na odpoczynek. Jednak nie może trwać to wiecznie, i krokuta to wiedziała. Rzuciła się do przodu, chcąc ugryźć Amber, jednak ta momentalnie się odwróciła i wymierzyła jej ostrego kopniaka tylnymi kończynami. Hiena upadła, i jej tylna noga była jakoś nienaturalnie luźna. Jednak nie chciała dać za wygraną, i wstała na na jej pysku malował się wyraźny grymas bólu.
Amber zaczęła się momentalnie cofać, chcąc by ta ruszyła za nią, i tak zrobiła. Klacz puściła się biegiem w dół wzgórza, a u jego podnóża odwróciła się, i stanęła dęba kopiąc drapieżnika. Biedaczka, nie miała szansy wyhamować, i wpadła prosto pod kopyta Amber Soul. Ugryzła klacz w nogę, kiedy ta za pierwszym razem nie wycelowała w czaszkę krokuty, jednak za drugim razem kopyta opadły idealnie na jej głowę, i było słychać chrupnięcie.
Klacz oddychała szybko i ciężko, stojąc teraz i odpoczywając. Jednak dopiero teraz zauważyła, jak mocno zaczyna przypiekać, i postanowiła szybko opuścić pustynię, zanim znów dopadnie ją jakiś drapieżnik. Ściągnęła ze zwierzaka futro, oraz wyjęła najpstrzejszego zęba, chiwając to wszystko do swojego ekwipunku. Głowę uniosła wysoko, i ogrągłym, dostojnym galopem, opuściła to miejsce.
z/t