Izba Balowa

Jest to ogromne pomieszczenie, w którym mogłyby odbywać się jakieś bale. Jest nawet w jednej ze ścian wnęka i scena dla orkiestry. Idealne pomieszczenie na poczęstunek lub coś w bardziej oficjalnym stylu. Dla koni to również oznacza, że posadzka tejże komnaty jest idealna jako lodowisko. Można potrenować równowagę i zręczność i przy okazji trochę się okaleczyć. Pod sufitem wisi wielki szklany żyrandol, który wygląda, jakby miał zaraz spaść. W tej sali jest ciepło, przytulnie i wesoło. Na boku stoi murowany kominek.

Szafran wpadł tutaj zdenerwowany, musiał coś przekazać! Natychmiast! Po głowie chodziło mu to, że usłyszał o jakiejś zarazie, widział bowiem parujące opary z ciał zwierząt, a było ich martwych bardzo dużo. to koniec..- zaczął mamrotać. Znowu wpadł w nerwicę.. Chciał sięgnąć po kielich z winem, bardzo go to nęciło.. Ale powstrzymywał się. Nie mogę. Nie mogę. Posiedział tak przez chwilę i postanowił wziąć się w garść. Damy radę! Nasze stado jest silne!- pomyślał z entuzjazmem. Musiał to wszystkim powiedzieć, nie było czasu do tracenia. Co jeśli już połowa się zaraziła? Co wtedy? Nie wiedział kto tu ma medyczne umiejętności.. Szafran też chciał być medykiem, miał teraz w sobie tyle weny na to, że po prostu czekał na to aż ktoś tu przyjdzie i będzie mógł mu to opowiedzieć. Musiał działać, musi pomóc.

Klacz szła  powoli długim korytarzem, rozglądając się do okoła. Szła dalej kiedy, w jednej z komnat usłyszała konie. Nastawiła uszy i pewnym krokiem weszła do Izby (komnaty, nie wiem dokładnie jak to ująć). Zobaczyła Szafrana, którego bardzo polubiła i klacz, która wyglądała bardzo dziwnie.
Boże, co jej jest?!-zapytała, a jej głos zadrżał  . Do cholery! gdzie jest jakiś medyk?-krzyknęła.
Podeszła powoli do klaczy, spoglądała na nią z w wielkim przerażeniem. Jezu, co się stało?-westchnęła. Trzeba jej jak najszybciej pomóc! Przecież nie damy jej umrzeć!-klacz ciągle krzyczała. Po czym zaczęła chodzić w kółko.

Szafran nerwowo poruszył się, a nogi lekko mu zadrżały.. Widać było, że Artemis zachorowała.. Przecież ja chcę bycz medykiem! pomyślał, po czym postanowił wziąć się do roboty. Poszedł do kilku regałów, by znaleźć jakieś zioła. Niestety nie miał dużego wyboru, ani też dużej wiedzy.. Ale znalazł coś innego, księgę z chorobami i tak dalej. Szybko przewinął kilka stron, ale o zarazie nic nie było. Mimo wszystko czegoś się zawsze dowiedział, domyślił się też, co mogło by dać Artemis trochę ukojenia.
Wziął trochę maści z cykusa, po czym szybko nasmarował nim chrapy Arabki, to jej pomoże w oddychaniu. Nałożył też trochę kremu na pojawiające się już stany zapalne, czyli brzydkie wrzody. Odwrócił się i sięgnął bo suszone agawy, zmielone i oczyszczone. Zalał je wodą, po czym rozmieszał, wypił trochę sam, by zmniejszyć ryzyko zarażenia się. -Ingrid ty też się napij.
Potem podał napar Artemis, żeby złagodzić gorączkę. - Powinno się polepszyć, ale nie na długo. Ja muszę szybko iść po pewne zioła. Mogą uratować jej życie, jak i nam. Zaraz wrócę.- powiedział po czym szybkim kłusem wybiegł z zamku, prosto na pustynię.

z/t

Klacz nerwowo kręciła się po izbie. Co robić? przecież trzeba jej pomóc!-myślała, była załamana tym wszystkim. Wdarła się jakaś cholerna zraza, a medyków było przecież coraz mniej..
Ingrid napiła się jakieś mikstury, którą przygotował Szafran. Mam nadzieje Szafran, że jednak da się to jakoś wyleczyć, i lepiej żeby to było jak najszybciej. Przecież jak to wszytko się rozniesie? To co my zrobimy? Trzeba to jak najszybciej zatrzymać!-jej głos drżał z nerwów. Wzdychała, i kręciła lekko głową.
Tak! dobry pomysł, ale szybko wracaj!-klacz przytakła ogierowi, i lekko uniesionym głosem pośpieszyła go.
Stanęła nad klaczą i lekko szturchnęła ją kopytem, żeby ją przebudzić. Hallo! Wstawaj!

Szafran przybiegł jak najszybciej potrafił, znalazł to, czego szukał. Podejrzewał, że z Artemis nie będzie zbyt dobrze, a gdyby nie podał jej tego prymitywnego lekarstwa, mogła by już zdychać na Ziemi.. Był przerażony faktem, że przyszła jakaś straszna choroba. Chciał pomóc wszystkim zarażonym, ale był też problem z tym, jak im pomóc, bo jeśli nie znał tej choroby, nie wiedział jak to leczyć.
- Ingrid, Artemis, musimy stąd iść do szpitala. Tutaj mamy mało ekwipunku, a i tak nie wiemy jak to leczyć. Muszę przeprowadzić jakieś badania i przyczyny.. Jeśli Artemis poczuje się lepiej, to nam opowie.- powiedział, po czym założył maskę na chrapy, która miała zapobiegać wdychaniu zarazków. - Ty też to załóż Ingrid.- poradził jej, po czym pomagając Artemis, razem z Ingrid wyszli z izby, prosto do pomieszczenia szpitalnego.

z.t

Kiedy Szafran przyszedł, klacz odetchnęła z ulgą. Ah.. jak dobrze że jesteś.-ucieszyła się.
Mimo tego że Ingrid nie była medykiem, chciała pomóc. Tak masz rację Szafran! Trzeba przecież pomóc, a tu nie ma za dużo lekarstw. Mimo tego że nie jestem medykiem, to chciałabym jak najbardziej pomóc, więc jak będziesz czegoś potrzebował to od razu mi mów.-uprzedziła go, i uśmiechnęła się lekko. Kiedy ogier, dał Ingrid maskę , klacz od razu założyła. Przecież nie mogła być zarażona, ona musiała pomagać , a nie zdychać! Pomogła Szafranowi podnieść Artemis, i powoli wyszli z Izby.

z/t