Mgliste Lochy - cele więzienne

Leastre Veire zaśmiał się wesoło. Teraz mu się przynajmniej nie nudziło. Po chwili arab wrócił z linami i próbował je na mnie zarzucić. Na początku udawało mu się uciekanie, jednak nagle jedna lina wpadła mu na szyję. Wtedy szybko wyciągnął głowę dołem, nim by ogier go przyciągnął i odbiegł od niego. Zaczął galopować w koło ogiera i niespodziewanie strzelił do niego z zadu. Jeśli trafił, odbiegł na drugi koniec celi, jeśli nie trafił, ugryzł go mocno i pobiegł dalej. Zatrzymał się na chwilę by odpocząć, cały czas obserwując siwego, na wypadek gdyby chciał mnie znów złapać.

Po chwili wreszcie złapałem go w linę... ale nim przyciągnąłem go, drań jakoś wyciągnął linę. Rzuciłem się w dalszą pogoń, unikając jego kopniaka... ale już nie ugryzienia. Kwiknąłem z bólu, odskakując od niego i zerkając na niego z wyrzutem.
- Ej, to bolało! Co to miało być?! - wydarłem się na niego, zastanawiając się, co teraz zrobić. Jakoś nie chciałem kolejnych ugryzień, kopniaków. Zresztą... przecież to ja byłem katem! To ja powinienem go kopać i gryźć! Zacząłem się więc dla odmiany zbliżać do niego powoli, tak go zachodząc, by zagonić go do rogu... nagle zarzuciłem mu sznur na szyję, ale teraz od razu go zaciągnąłem, by lina tak łatwo się nie zsunęła z szyi. Gwałtownie pociągnąłem, starając się go poddusić. I w końcu miałem drania?

Bo miało boleć. - dodał z poirytowaniem Leastre. Kiedy tamten zaczął się skradać, Leastre chciał uciec, lecz z jednej strony liny, z drugiej strony liny.. Trudno jakoś się przeżyje. Stał spokojnie w miejscu i dał sobie założyć linę na szyję. Kiedy/Jeśli arab go przyciągał, ten sam do niego podszedł i spokojnie go kopnął w brzuch, odsuwając się na tyle ile pozwalały liny. Wtedy jednak zaczął ciągać ogiera po całym lochu, zmuszając go do pójścia za nim lub puszczenia lin.

Położyłem kolejny raz uszy po sobie. Jego... jego odpowiedź była po prostu złośliwa, wredna, kompletnie nieakceptowalna! Ale na szczęście w końcu zarzuciłem mu liny na szyję.
- Mam Cię! Mam Cię! - ucieszyłem się... ale nie na długo, po chwili zarobiłem kopniaka, na co kwiknąłem z bólu. Gdy łobuz zaczął ciągnąć za liny, próbując się mu wyrwać, ja się mocno zaparłem nogami i silnie ścisnąłem pyskiem sznury, nie dając sobie ich wyrwać. Przeklęty więzień był znacznie większy ode mnie, więc pewnie zaczął mnie przez jakiś czas ciągnąć za sobą.
- Dość tego! Stój! Pójdziemy w inne miejsce! - warknąłem na niego, po czym spróbowałem go pociągnąć w przeciwną stronę, aby wyprowadzić go z lochu. Ale czy mi się udało siłą wyciągnąć olbrzyma z lochów?

/być może z/t?

Leastre Veire zatrzymał się i uśmiechnął się. Gdyby był człowiekiem, wzruszyłby ramionami, człowiekiem jednak nie był i ramion takowych nie posiadał. Spokojnie poszedł za siwym arabem z celi, w końcu był ciekawy gdzie ten go prowadzi. Może mnie oprowadzi po swoich terenach? - śmaił się w myślach, jednak wyraz pyska miał obojętny i pusty. Machnął ogonem, jak to miał w swoim zwyczaju odkąd przybył na Saffrin. I jak to wcześniej napisałam: ruszył spokojnie za ogierem.

z/t dla obu