Saffrin
Witamy na Saffrin! Właśnie znajdujesz się na PBF o tematyce końskiej. Nie zniechęcaj się, każdy chętnie Ci pomoże! Jesteś u nas mile widziany! Zapraszam do przeczytania naszej Encyklopedii, by zapoznać się z zasadami, a potem do założenia Karty Postaci Smile Dołącz do nas! Wciel się w konia i przeżywaj przygody!
Saffrin
Witamy na Saffrin! Właśnie znajdujesz się na PBF o tematyce końskiej. Nie zniechęcaj się, każdy chętnie Ci pomoże! Jesteś u nas mile widziany! Zapraszam do przeczytania naszej Encyklopedii, by zapoznać się z zasadami, a potem do założenia Karty Postaci Smile Dołącz do nas! Wciel się w konia i przeżywaj przygody!
Saffrin
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań

Go down 
+5
Tormenta
Azazel
R'evivo
Burseg
Arcana
9 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
AutorWiadomość
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeSob Sty 30, 2016 8:31 pm

Czułem, że klacz mi wszystko utrudnia. Takie drobne złośliwości sprawiały jej przyjemność. Może jakbym jej porządnie wkopał czy ją pogryzł to by się uspokoiła? Zwykle starałem unikać niepotrzebnej przemocy - w końcu nie byłem jakimś okrutnym przedstawicielem Czarnej Krwi. Ale... no ale ile jeszcze można było zachowywać cierpliwość?
- Nie zdziwił? - zdziwiłem się. Nie wiem co mnie mogło zdziwić... poza oczywiście prośbą o to, by się nie dziwić. A później moje zdziwienie się jeszcze mocniej pogłębiło, gdy klacz... po prostu się roześmiała. Co ją tak bawiło? Nie miałem pojęcia.
- Tak myślisz? Nie z takimi sobie radziłem. Chcesz bym bólem zmusił Cię do posłuszeństwa? Albo łańcuchami tak Cię spętał, byś się ruszyć nie mogła? Bo uwierz mi, że ja nie jestem taki okrutny jak Czarna Krew i ja tego nie chcę. Dlatego próbuję się dogadać... a ty wszystko utrudniasz! Wszystko psujesz! - krzyczałem na nią.
- Nie jesteś? Oj, abyś się nie zdziwiła. Czekaj, czekaj - zaraz będziesz spełniać każdy mój rozkaz! - zapowiedziałem jej, robiąc dobrą minę do złej gry. Bo tak naprawdę miałem coraz większą ochotę ją wypuścić i się pozbyć problemu. Mógłbym ten czas spędzić lepiej, szukając zaginionej Nyks. Tak, oczywiście znowu zaszedłem ją od tyłu. Z przywiązanymi nogami nie mogła zadem za bardzo uciekać. Użarłem ją w zad - niezbyt mocno nie do krwi, ale wystarczająco, by to poczuła. I... i co z nią zrobić? Skakać czy wypuścić? Dylemat taki wielki.
Powrót do góry Go down
Melisandre

Melisandre


Posts : 73

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeSob Sty 30, 2016 8:51 pm

Swoim zachowaniem klacz wyraźnie Bursega wprawiła w zakłopotanie, niepoprawne odczytywanie sygnałów jej ciała i mowy, dlatego jego reakcje były po prostu zabawne. Tak samo z tym, że klacz nie wie czego chce.. Ona zawsze wiedziała, czego chciała.
Hmm jego groźby zmuszania bólem, były dość intrygujące.. Jak wiele mógłby zrobić dla własnej przyjemności, ile krwi przelać, by zaspokoić swoje potrzeby i dosięgnąć celu? W sumie, może i niewiele..
Jak wiadomo, Melisandre nie należała do tych, które przejmowały by się cnotą, honorem i tak dalej.. Dla niej liczyły się inne wartości, a Kapłanki nie koniecznie należą do niedostępnych, sprzecznie ze stereotypem.
- Oj, przepraszam, nie denerwuj się tak.- uśmiechnęła się do niego ciepło, a taki uśmiech z pewnością mógłby podnieść nie jednego na duchu..
- Ciekawe, jak radziłeś sobie z poprzednimi porwanymi? Podejrzewam, że mimo twojej maski obojętnego, tak naprawdę to darzysz je jakimś uczuciem.- zgadywała, jakby nagle się tym zainteresowała.. No bo skoro była już w tych ponurych lochach, to co jej szkodzi pogadać z Porywaczem? Kiedy podszedł do jej zadu, nie wierciła się, odwróciła się do niego po prostu i zmrużyła oczy. Tylko po co ją ugryzł? Na to też nie zareagowała.. - Czyżbyś miał jakiś problem? Może sam nie wiesz, czego chcesz? I dlaczego bez powody mnie kaleczysz?- zapytała melodyjnie z lekko pretensyjnym tonem.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 8:17 pm

Byłem coraz bardziej zirytowany niejednoznacznym zachowaniem klaczy, która chyba sama nie wiedziała, czego chce. No ale... ale to nie miało zbyt dużego znaczenia. Wiedziałem, że mogę sam ją nagiąć: jej wolę i charakter tak, by spełniała wszystkie moje rozkazy i życzenia. Niezależnie od środków i metod, jakie musiałbym w tym celu na niej zastosować.

Parsknąłem, wypuszczając powietrze chrap, słysząc jej przeprosiny.Nie wydawały mi się zbyt szczere ale... ale po chwili doszedłem do wniosku, że nie miało to dla mnie zbyt dużego znaczenia. Uśmiechała się miło więc w sumie... w sumie mi to odpowiadało.
- No dobra, niech Ci będzie. Przeprosiny przyjęte. - odpowiedziałem, odwzajemniając jej uśmiech. Jej kolejne pytanie mnie zastanowiło. Chyba sam nie byłem pewien, jak jej odpowiedzieć.
- Czy ja wiem... jeśli mam być szczery to tak, niektóre darzę uczuciem czy może raczej pożądaniem. A z kolei na inne naskakuje tylko dla odrobiny przyjemności. - wyznałem jej. A ona do której grupy należała? Miałem nadzieję, że nie zada takiego pytania bo odpowiedź mogłaby jej się nie spodobać.
- Dlaczego? Chcę jednak Cię przekonać byś się porządniej zachowywała. Rozumiesz, lepiej abyś była grzeczna... to i ja taki będę dla Ciebie. Rozumiesz? Obopólna korzyść. Po co się kłócić, kopać i gryźć... skoro można przyjemnie spędzić czas. - stwierdziłem, gładząc ją chrapami po zadzie. Wcześniej odrobina bólu, teraz przyjemny masaż. Tak by klacz sama mogła zrozumieć, jak się jej bardziej opłaca zachowywać.
Powrót do góry Go down
Melisandre

Melisandre


Posts : 73

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 9:12 pm

Bursega widocznie irytowało nastawienie klaczy... Zapewne dlatego, że nie mógł odczytać jej zamiarów, tego czego chciała.. Pewnie zazwyczaj widział jednoznacznie, kiedy klacz się boi, pyskuje, chce mu coś zrobić.. A tu niczego nie wiedział, co zwykle dla umysłu było niekomfortowe, niepokojące.
Zapewne nie spotkał sie też z klaczą podobną do Melisandre. Ona była totalnie spokojna, nie obawiała się niczego, a obcowanie z nieznanym ogierem nie robiło na niej wrażenia. Nie żeby była nimfomanką, ale cóż.
Wysłuchała jego zdania o porywanych klaczach z ciągłym, pięknym uśmiechem. Zaśmiała się, słysząc jego kolejne słowa, jego tok myślenia był ciekawy, bardzo zabawny.
- Oj, na przyjemności trzeba sobie zasłużyć, prawda?- zapytała lekko ironicznie, słodkim melodyjnym głosem. Na wodzenie chrapami po jej zadzie, zareagowała jeszcze większym rozluźnieniem, ani trochę ją to nie krępowało. - Hmm, podoba Ci się mój uśmiech?- zapytała nie wiadomo skąd, a potem wyszczerzyła białe zęby jak wilk.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 9:22 pm

Tak, niejednoznaczne nastawienie klaczy i sprzeczne sygnały jakie mi dawała były tym, co mnie najbardziej w niej denerwowało. W ciągu wielu "spotkań" z różnymi kobyłami wiedziałem, że te dzielą się na te, które będą bronić cnoty do ostatniego strzału z zadu i na takie, które skrycie chcą być pokryte i nawet specjalnie się nie bronią przed tym. Niestety Melisandre nie dało się zakwalifikować do żadnej z tych grup, co boły dla mnie trochę konfundujące.
- Przecież już o tym rozmawialiśmy. - odpowiedziałem jej - Zasłużyłem sobie na Ciebie porywając Cię i przywiązując Ci zadnie nogi do posadzki. Mogę Cię jeszcze zdominować bólem... ale coś sądzę, że tego nie chcesz. - domyśliłem się, wodząc jej chrapami po zadzie, czując jak się rozluźnia.
- Tak, masz piękny uśmiech. - stwierdziłem, po czym, skoro była rozluźniona, to naskoczyłem na nią, obejmując ją przednimi nogami za boki.
- Cała jesteś bardzo ładna. Ty mój Płomyczku kochany. - powiedziałem do niej, po czym jeśli nic dziwnego się nie zdarzyło to zdecydowałem się w nią wejść.
Powrót do góry Go down
Melisandre

Melisandre


Posts : 73

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 9:57 pm

Klacz uśmiechnęła się do niego, jak do małego źrebięcia, dziecka, które nic nie wie o świecie.. Była od niego młodsza, ale co z tego? Czy wiek miał jakieś znaczenie, kiedy w grę wchodzi rozum? Nie, raczej nie..
- Moim zdaniem nie.. Jeśli chcesz sobie na mnie zasłużyć, moje zdanie też powinno Cię obchodzić. Inaczej nie będzie przyjemnie, kolego.- powiedziała stanowczo do niego, lecz wciąż miała piękny uśmiech i zmrużone oczy. Ona była stworzona do pięknego wyglądania, pewnie nikt jej tego też nie odmówi. Trudno byłoby znaleźć tak samo piękną klacz..
- Bólem mnie nie zmusisz, uwierz mi.- dodała tylko, ziewając. W sumie było bardzo nudno..
Aż nagle drań na nią nie naskoczył. Totalnie się zdziwiła i odwróciła do niego z niedowierzaniem.
- Oj, tak Ci się spieszy?- zapytała wrednie i spięła całe swoje ciało, każdy mięsień, co nie mogło być wygodne dla ogiera.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 10:07 pm

Uważnie przyjrzałem się klaczy, nie całkiem rozumiejąc, czemu się tak uśmiecha. Co jej tak wesoło?
- Wiesz co... wydaje mi się, że się mylisz. Czy Twoje zdanie ma mnie obchodzić? A może lepiej, prościej i przyjemniej Cię po prostu przekonać, że to ja rządzę i że tylko moje zdanie się liczy. Taki jest chyba naturalny model końskiej rodziny? Silny patriarchalizm i władza ogiera nad tabunem jego klaczy. - przypomniałem jej - Więc uwierz mi... ja już wpłynę na Twój światopogląd to będzie przyjemnie, nawet bardzo. - obiecałem jej. Gdyby nie to, że mi się niesamowicie podobała, to moje słowa mogłyby być znacznie mniej przyjemne.
- Bólem Cię nie zmuszę? Wolałbym nie być jednak zmuszony, by Cię w ten sposób próbować pacyfikować. - odpowiedziałem jej z delikatnym cieniem groźby.

W pewnej chwili naskoczyłem na nią, obejmując ją mocno przednimi nogami za boki.
- Tak, trochę tak. Skonsumujmy nasz związek. - zaproponowałem. Czując, jak klacz się spina, nie byłem tym zachwycony. Było to jakoś tak mało przyjemne. Jakbym naskakiwał na kłodę czy rolkę siana. Chociaż w jakimś stopniu tez mi dawało satysfakcję.
- No, rozluźnij się, będzie Ci przyjemniej. - poprosiłem, wchodząc delikatnie w nią i próbując wykonywać subtelne ruchy biodrami. Jeśli Melisandre nie zareagowała, to ugryzłem ją lekko w kłąb.
- Mówiłem coś! Rozluźnij się! - warknąłem, zaczynając się irytować.
Powrót do góry Go down
Melisandre

Melisandre


Posts : 73

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 10:23 pm

Roześmiała się tylko, jak zwykle, kiedy słyszała te brednie Bursega. Siwy arab był po protu no cóż, takim Narcyzem, z owiele za dużym mniemaniem o sobie.. Czy on naprawdę myślał, że jeśli Melisandre sama nie zmieni zdania, to on ją do czegoś zmusi? Nie ma opcji, te czasy minęły, kiedy musiała się słuchać.. Tylko Bóg może ją sądzić i to dosłownie! W końcu to ona, z taką łatwością, zmanipulowała połowę stada.. No cóż, musi wykonywać to, co rozkaże jej Pan Światła..
- Tylko, że między nami nie ma związku?- to było pytanie hmm, reotryczne, raczej nie oczekiwała na nie odpowiedzi, a jedynie chciała uświadomić ogierowi, że ona nic a nic do niego nie czuje..
Oj, masz rację, słodki.- pomyślała z napiętymi mięśniami, kiedy Burseg już się w niej znajdował.. Tęskniła za tym od dawna, czemu w sumie miała by marnować okazję? Rozluźniła się cała, wszystkie swoje mięśnie, a od razu zrobiło jej się bardzo przyjemnie, w końcu tego chciała. - Mam nadzieję, że mnie pozytywnie zaskoczysz..- dodała tylko, oczekując od ogiera czegoś ciekawego. Cofnęła się, żeby znalazł się głębiej.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 10:32 pm

Heh, i znowu ta szalona klacz się śmiała. Coraz mocniej podejrzewałem, że nie całkiem jest ona normalne. Przynajmniej tak wskazywało jej zachowania, z tych uśmiechów, śmiania się i jej nielogicznego zachowania.
- Nie ma? No, może nie ma stałego. Ale chyba sama mówiłaś, że szybki związek jest dla Ciebie jak najbardziej akceptowalny. - przypomniałem jej bo chyba coś takiego mi sugerowała. Zresztą czy ja coś do niej czułem a ona do mnie... nie miała znaczenia. Wydawało mi się że razem dobrze rozumiemy, że to jest raczej szybki numerek i niezobowiązująca przygoda.

Poczułem, jak w pewnej chwili klacz się rozluźnia. Wtedy i ja mogłem się wyluzować. Zacząłem wykonywać delikatne i subtelne ruchy biodrami, chcąc jej sprawić jak najwięcej przyjemność, aby utrzymać jej rozluźnienie. Chciałem, by się jej podobało bo wiedziałem, że wtedy i ona da z siebie wszystko.
- No, tak lepiej kochanie. - powiedziałem jej, zaczynając powoli przyspieszać ruchy biodrami, wykonując je coraz mocniej i szybciej. Skoro klacz się cofnęła to ja jeszcze zrobiłem krok do przodu, by głębiej w nią wejść. Coraz bardziej mi się podobało.
Powrót do góry Go down
Melisandre

Melisandre


Posts : 73

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeNie Sty 31, 2016 11:15 pm

No w sumie, to miał rację.. Nie miała nic przeciwko romansom, szybkich związkach.. Życie niestety jest krótkie, a hycie wiernym jednemu ogierowi bardzo nudne.. Może dobrze by było poznać ich więcej? Zaczynając od Bursega.. W sumie nie był taki zły, był zabawny, szczery i tak dalej.. 
 No tak, Bursegowi rozluznianie się bardzo odpowiadało, Mel uśmiechnęła się na to sama do siebie i parsknęła z przyjemności. Widocznie to chciał zrobić ogierek, utrzymać stan jej rozluźnienia, by przypadkiem znowu się nie spięła. 
 Kochanie.. Uśmiechnęła się do siebie i rozesmiala cicho. Burseg przyspieszył, a Melisandre była coraz bardziej zadowolona, przez co zaczęła kręcić swoim zadem, co z pewnością stało się jeszcze przyjemniejsze i dla niej i dla ogiera.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimePon Lut 01, 2016 2:28 pm

Skoro jak podejrzewałem, klacz nie oczkuje długich związków tylko szybkich przygód, to postanowiłem jej to dać. W końcu ja miałem takie samo podejście. Dlatego też zacząłem wykonywać ruchy biodrami, dając z siebie wszystko tak, aby było jej jak najbardziej przyjemniej. Czułem, że klacz odpowiada podobną zażyłością, kręcąc pode mną swoim zadem, uprzyjemniając nasz stosunek. Wykonywałem coraz szybciej ruchy biodrami, dyszałem coraz ciężej, moje ciało zaczynało być mokre od potu ale nie przestawałem, raz za razem wchodząc w nią, nie zwalniając mimo zmęczenia. W końcu moim ciałem wstrząsnął dreszcz a życiodajny płyn popłynął do niej. Po chwili, nie spiesząc się, zszedłem z niej.
- Dziękuję Ci bardzo. - powiedziałem, uśmiechając się do niej.
- I jak Ci się podobało? Mogę coś jeszcze dla Ciebie zrobić? - spytałem.
Powrót do góry Go down
Melisandre

Melisandre


Posts : 73

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimePon Lut 01, 2016 3:23 pm

Ogier robił swoje, na początku było dobrze, ale to był chyba dopiero poczataek, a okazało się że to koniec! No nie zaskoczylbjej ani trochę, spodziewała się czegoś lepszego, a jej nie lateo sprostać.. 
 -To wszystko co masz do zaoferowania? Serio? Myślałam, że to dopiero rozgrzewka.. Naprawdę jesteś w tym taki kiepski? To co widzą w tobie te klacze? Na pewno nie przyejmnosc.- stwierdziła rozczarowana, by dogryźć ogierowi, który nic fajnego nie pokazał.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeWto Lut 02, 2016 11:26 am

Zdziwiła, by nie powiedzieć że zirytowała mnie reakcja klaczy.
- A czegoś więcej oczekiwałaś? - zdziwiłem się - Nie wiedziałem, że jesteś taka rozpustna. - prychnąłem zirytowany okazywaną przez klacz pogardą dla moich umiejętności. Zastanowiłem się, co teraz zrobić... ale w sumie osiągnąłem to, co zamierzałem.
- Ty również do najzdolniejszych kusicielek nie należysz. Znikaj. - prychnąłem. Rozwiązałem jej nogi, zdjąłem obrożę z jej szyi... i po prostu wyszedłem, zostawiając ją samą w otartym Pokoju Przesłuchań. Jeśli chciała mogła wyjść... i lepiej, by to zrobiła.

z/t

pozwolę sobie dopisać z/t Melisandre
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeWto Cze 28, 2016 10:23 pm

Wszedłem do lochów prowadząc schwytanego ogiera na linach. Chociaż słowo „schwytanego” mogło być trochę nad wyraz. Bo ten sam zdecydował się ze mną pójść – oczywiście, jak już go siłą do tego przekonałem. A gdy już dotarliśmy do lochów… gdzie powinienem z nim pójść. Ciekawe pytanie. Chyba najlepiej do pomieszczenia, gdzie się poprzednio spotkaliśmy. To mu dobitnie pokaże, że lepiej ze mną nie zadzierać. A jeśliby zaczął się stawiać, to były tam odpowiednie przedmioty by go spacyfikować. Tak, Pokój Przesłuchań wydawał się być idealnym miejscem do… „niezobowiązującej rozmowy”, jak to można było z przekąsem określić.
Gdy już wprowadziłem go do środka, to natychmiast zamknąłem drzwi za sobą na klucz, aby nikt mi nie przeszkadzał a on sam mi nie zwiał, po czym założyłem mu na szyję mocną obrożę przykutą grubym łańcuchem do pala znajdującego się na środku pomieszczenia. W jego zasięgu nie było żadnych sprzętów ani narzędzi, którymi mógłby się uwolnić czy bronić. Wszystkie przedmioty znajdowały się pod ścianą, która była poza zasięgiem łańcucha. Wtedy też mogłem zdjąć mu z szyi niepotrzebne już liny a następnie mu się bliżej przyjrzeć. Duży, umięśniony, zwinny. Musiałem przyznać z niejaką zazdrością, że robił wrażenie. I od czego zacząć rozmowę? Dobre pytanie.
- Ehm, jestem Burseg ze Stada Halnego Wiatru. – przedstawiłem się – Ale… ale to pewnie wiesz. – dodałem. Nie wiedziałem jak poprowadzić nasze spotkanie. Powinienem chyba mu grozić śmiercią, żądać od niego posłuszeństwa, próbować go złamać, zmusić do służenia mi. Powinienem do niego czuć wrogość i chęć zemsty, za to że mi ukradł moją Nyks. Ale… ale ze zdziwieniem zauważyłem, że wcale nie czuję do niego nienawiści, jaką powinienem czuć. I to mimo tej całej sprzeczki i szarpaniny, jaką mieliśmy przed chwilę. Chciałem mu zagrozić śmiercią ale przejęzyczyłem się i spytałem:
- Napijesz się czegoś?
Dopiero po chwili do mnie doszło, co powiedziałem. Potrząsnąłem łbem próbując się otrząsnąć z dziwnego zamyślenia.
Powrót do góry Go down
Kishan




Posts : 273

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeWto Cze 28, 2016 10:56 pm

Wszedłem za moim domniemanym oprawcą, a co! Do nozdrzy uderzył mi mętny zapach lochów; czułem kamień, startą krew, rdzę na łańcuchach. Wszystko. W jakiś sposób działało to na mnie kojąco, sprawiło, że aż uśmiechnąłem się nieładnie. Zemsta była tak blisko. On już mi noe ucieknie. Różnica pomiędzy myśliwym a ofiarą zatarła się już w naszej relacji. Moje ciało wciąż było gorące od ekscytacji. Płonęło nią. Ale teraz byłem spokojny, ogarnięty swego rodzaju mroczną, perfidną pewnością, że mam go w garści. W kopytku. Obserwowałem go uważnie i trochę nachalnie spod rzęs. Choć coś we mnie gorzało, pragnęło wyrwać się spomiędzy żeber, zapłonąć, oblać moje ciało potem i pianą, zapalić oczy - nie dałem się, a tylko wlepiałem w niego wzrok. Ciąłem nim na plasterki jego smukłe, arabskie kończyny. Pozwoliłem sobie utoczyć z pyska nieco śliny. Byłoby w końcu zabawnie, gdyby wziął mnie za napalonego, homoseksualnego ogiera. Bałby się? A może podobałoby mu się to jeszcze bardziej? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie i nie szukałem jej. Nie, gdy obroża na szyi parzyła moją skórę.
- Niezaprzeczalnie, wiem - odparłem jedwabiście, powoli zakrywając i odsłaniając żarzące się złoto oczu spod powiek, chwaląc się przy tym obfitością rzęs. Lekko wydąłem chrapy, błysnąłem zębami. Podejdź. Śmiało. - Ja jestem Kishan, wolny Orzełek na nieboskłonie brudów cudzych stad - odparłem uprzejmie, chociaż z lekka jadowicie. Miałem wrażenie, że ten jad cieknie mi z oczu, płynie wzdłuż policzków, miesza się ze śliną i wypala dziury w posadzce jaskini. Przesunąłem po niej jedno kopyto, wywołując nieprzyjemny, trący dźwięk. Spokojne myśli. Zemsta. Ciało Bursega podrygujące w krwawych spazmach. Wziąłem głębszy oddech i znowu spojrzałem na przedmiot swej nienawiści.
Na pewno zobaczył tę sekundę ciężkiego szoku, jaki odbił się na moim pysku, gdy padło to pytanie. Zaraz jednak to ukryłem. W sumie...
- Cóż, jeśli gdzieś tutaj kitrasz korzenne piwo, moja sympatia do ciebie wzrośnie o kilometry - skłamałem i poszło mi to nadzwyczaj łatwo. Nigdy w życiu go nie zaakceptuję. Nie wybaczę tego, co chciał zrobić.
Patos, patos, patos.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeWto Cze 28, 2016 11:26 pm

Wprowadzając swojego więźnia do lochów nie bardzo rozumiałem, czemu on jest taki zadowolony. Czyżby zaczynał godzić się ze swoim losem, przestał z nim walczyć, odnajdywał w tym spokój? To mogło tłumaczyć, dlaczego ten nie walczył i się uśmiechał. Pewnie lepiej dla niego. Niewiele koni potrafiło odnaleźć ten moment pogodzenia się ze swoją przyszłością, że śmiercią. A jeśli już, były to zwykle znacznie starsze konie niż on czy ja. W każdym razie bez większych problemów podszedłem z nim do słupa, gdzie założyłem mu obrożę na szyję. Teraz mogłem się spokojnie zastanowić co dalej z nim zrobić… i no właśnie, co? Tego nie wiedziałem ale liczyłem, ze szybko coś wymyśle.

Przedstawiłem się i zgodnie z moimi podejrzeniami ten przytaknął, że mnie zna. No tak, w sumie dopiero teraz sobie przypomniałem, że użył mojego imienia tam w lesie. Ale mimo wszystko do dobrego tonu należało przedstawienie się. Z jednej strony nie uważałem wychowania i obycia za ważne, jak przystało na pustynnego ogiera, z drugiej strony nie chciałem wyjść na nieokrzesanego chama. Czasami starałem się trochę dbać o pozory, aczkolwiek wolałem się do tego nie przyznawać. Zapamiętałem sobie jego imię, ale… ale kolejne słowa mnie zaskoczyły.
- Wolny orzełek? – dopytałem, nie mając pojęcia, o co mu może chodzić. Czyżby nie należał do żadnego stada? I był „wolnym strzelcem” czy tam „wolnym orłem”? Podejrzewałem, że o to mu mogło chodzić, ale mimo wszystko postanowiłem o to dopytać. W jego oczach dostrzegałem… właśnie nie za bardzo wiedziałem co. No i większą uwagę chyba zwracałem na mięśnie i sylwetkę swojego więźnia, które naprawdę robiły na mnie wrażenie, niż na jego spojrzenie.
- Korzenne piwo? – zdziwiłem się – Chodzi Ci o takich bezalkoholowy napój? Czy o piwo o smaku korzennym? – dopytywałem. W zależności od rejonu bardziej powszechne mogło być pierwsze lub drugie znaczenie, więc wolałem dopytać. Chociaż… chyba niepotrzebnie. Bo ani piwa korzennego (root beer) ani piwa o smaku korzennym nie mieliśmy na wyposażeniu kawiarni. A przynajmniej ich nie kojarzyłem.
- Mogę skoczyć po zwykłe piwo. Ewentualnie może whiskey lub wino? – zaproponowałem mu trochę zasmucony tym, że nie miałem tego całego korzennego piwa.
- Wiesz, było między nami parę drobnych nieporozumień… ale… ale to chyba stare dzieje. Przeszłość. Nie ma co rozpamiętywać. – nagle stwierdziłem. Wciąż nie miałem pojęcia co z nim zrobić. Czy przejść od razu do tortur i do prób skłonienia go do posłuszeństwa? Ale w sumie mogłem… mogłem się z nim najpierw pogodzić. To podobno źle czuć do kogoś nienawiść. Bóg tego nie lubi. A jak się z nim już pogodzę, to będę mógł się brać za tortury. W końcu torturując kogoś nie można być przepełnionym gniewem i nie można czerpać radości z krzywdzenia kogoś, bo to wtedy grzech. A jeśli torturuje się kogoś nie przyjemności tylko z poczucia obowiązku, to wtedy nie jest to grzech tylko… no, obowiązek.
Powrót do góry Go down
Kishan




Posts : 273

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeSro Cze 29, 2016 10:31 am

Spoiler::

Czułem, jak moje ciało stygnie, i chociaż wciąż parowało złością, ona płonęła już tylko głęboko pod skórą. Spokojne myśli. Byłem narwany, to fakt, ale kiedy sytuacja naprawdę tego wymagała, niekiedy potrafiłem się uspokoić - choć nigdy nie był to lodowaty, niewzruszony, niczym niezmącony spokój. Miałem w sobie zbyt dużo ognistych emocji. Właśnie dlatego obiecałem sobie pomstę. Zemszczę się, ale zanim to zrobię... może uda mi się wyciągnąć jakieś korzyści z zaistniałej sytuacji? Przebiegłem łakomym wzrokiem po narzędziach tortur, śpiewających metalicznie łańcuchach i połyskujących ostrzach noży. Nic, czego nie znalazłbym w lochu czy zbrojowni Orlaków. Ale broń wyrwana wrogowi jest przecież dużo cenniejsza niż własna! Znowu przywołałem na pysk nikły, brzydki uśmiech i znowu przyjrzałem się białasowi. Hm. Wyglądał na niezdecydowanego. Jakby nigdy nie torturował więźnia w lochach. A w opowieściach o nim słyszałem zupełnie inne rzeczy. Czyżby przeszedł na emeryturę? I teraz tylko raczył swych więźniów napojami? Zaśmiałem się cicho.
- Dokładnie. Orzełek. Wolny. Orla Pieśń - spojrzałem na niego nieufnie i dla pewności sprostowałem: - Stado Orlej Pieśni. - W końcu nie mogłem być pewny, czy przypadkiem nie zrozumie tego na opak, jak to się już zdarzało, i nie wywiąże się kolejna gównoburza. W zamyśleniu przejechałem językiem po zębach, szacując jego siłę. Posturę miał dość zwiewną - typowo arabską, lekką. W starciu klata-o-klatę nie miał ze mną szans i najprawdopodobniej wiedział o tym, jednak... to ja miałem na szyi obrożę, nie on. Ziewnąłem szeroko, żeby jakoś zamaskować wyraz głębokiego niezadowolenia tą sytuacją.
- To drugie - rzekłem nieco przymulonym od ziewnięcia głosem. - Specjał w... Nieważne - skończyłem kolejne zdanie tak nagle, jak zacząłem. Naraak, czy właśnie miałem zamiar opowiedzieć tej łajzie o swoim życiu prywatnym? Godne pożałowania. I poszatkowania. - Whiskey bym nie pogardził - powiedziałem zgodnie z prawdą, zastanawiając się, skąd on je, do cholery, weźmie. Może Halniacy mają tu gdzieś pod ziemią tajny składzik? Piwniczkę z winem? Bimbrownię? Trzeba koniecznie zorganizować najazd! Poczułem, jak moja sierść znów płonie. Tak, wspaniały pomysł. Jeszcze tu wrócę. A myśl o tak mocnym alkoholu dodawała mi więcej animuszu, niż sam alkohol. On jeszcze nie widział mnie pijanego! Ha! - Myślę, że pełna butelka naprawiłaby nasze stosunki - stwierdziłem pogodnie i wspaniałomyślnie, bez mrugnięcia okiem. Niech ma nadzieję, niech ją w sobie rozpala, niech ona zaprowadzi go do mnie; Podejdź!, krzyczały moje myśli. Chciałem go mieć tuż obok siebie, chciałem go zjeść, spalić, rozerwać na mokre strzępy! Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz. Musiałem się ostudzić. Uspokoić. Dikar hei. Dikar hei. Wypuściłem powietrze przez chrapy, starając się kontrolować wewnętrznego tygrysa. Nie pozwól, żeby cię pokonał. Uniosłem głowę, spojrzałem mu z uśmiechem w oczy. Był nędznikiem, to prawda. Nie mógł się ze mną równać. Gdy mówił o rozpamiętywaniu przeszłości, wybałuszyłem oczy. Co? Chciał się ze mną pogodzić? Żeby co? Torturować mnie bez narażania się na kopniaki i ból? Dobre sobie, jeszcze, kurde, czego. Niech no się tylko zbliży, tak mu utoczę krwi, że się nawet nie obejrzy, a będzie leżał na podłodze i kwiczał z bólu. To z pewnością potrafi bardzo dobrze. A ja go nauczę jeszcze lepiej. Mój uśmiech był coraz szerszy.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeSro Cze 29, 2016 10:07 pm

Spoiler:

Widziałem jak ogier zerka na wyposażenie Pokoju. Nie był tutaj pierwszy raz, ale pewnie poprzednim razem nie miał okazji się zbyt dokładnie przyjrzeć. A teraz? Jak na to wszystko zerkał? Z przerażeniem, że te rzeczy mogą zostać na niego użyte? A może z podziwem: i dla Stada, że mamy takie bogate wyposażenie, i dla poszczególnych członków, że potrafią się takimi rzeczami posługiwać? Cóż, jeśliby nie był grzeczny, to on sam mógłby dostąpić zaszczytu zobaczenia mnie w pracy i przekonaniu się, jakim potrafię być wirtuozem noża i skalpela. Z myślenia o tym wybił mnie jego głos. Zamrugałem oczami, próbując się skupić na jego słowach
- Stado Orlej Pieśni? Nie kojarzę. – odpowiedziałem, mrużąc delikatnie oczy. Czy on sobie teraz ze mnie nie kpił? Nie wymyślił tego na poczekaniu? W sumie mogłem drążyć dalej temat ale nie widziałem sensu. Coś ukrywał? I dobrze. W tej chwili nie zależało mi na wydobyciu od niego żadnej konkretnej informacji. Chyba raczej wolałem spokojną rozmowę. Czyżbym się starzał? Chyba każdy ogier w końcu dożywa wieku, że jedyne co chce robić, to leżeć przed kominkiem z wiaderkiem whiskey z lodem. A co do alkoholu… to piwa korzennego nie miałem, ale na szczęście i napój z Tennessee rodem również mu odpowiadał. Obok w lochach był bar, więc wyszedłem dosłownie na minutkę, by po chwili wrócić z odpowiednią butelką.
- Jacka z lodem? Z wodą? Z colą? – dopytywałem patrząc z lubością na wielką butelkę, która przyniosłem. Rozlałem po połowie do dwóch wiaderek, bo każdy przecież wie, że konie piją z wiader a nie szklanek. Do swojego dosypałem lodu a do jego tego, o co poprosił.
- Proszę. – postawiłem przed nim tak, by mimo łańcucha mógł bez problemu sięgnąć łbem i się napić – Wybacz za tę obrożę… no ale sam rozumiesz. Zasady BHP. – wyjaśniłem mu. Zgodnie z Regulaminem więzień powinien być przykuty i nic na to nie mogłem poradzić. Takie były przepisy. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie mi miał tego za złe i nie wpłynie to na pogorszenie naszych stosunków. W końcu chciałem być dla niego miły, pogodzić się i trochę porozmawiać, nim zacznę go torturować. Na szczęście on chyba również szukał zgody skoro się uśmiechnął gdy mu zaproponowałem zapomnienie o dawnych nieporozumieniach. Odwzajemniłem jego uśmiech.
- To świetnie, że udało nam się pogodzić. – ucieszyłem się – To może wypijmy… no, za zdrowie Ciebie, mój drogi gościu. – wzniosłem toast za niego, pełniąc honory dobrego gospodarza. W końcu nie chciałem wyjść za nieuprzejmego. A trochę alkoholu powinno rozwiązać języki. Miałem ochotę porozmawiać. Przyjacielska pogawędka przed torturami nie byłą chyba niczym złym. Dzięki temu mogłem się nie nastawiać negatywnie przed dalszą częścią, gdzie miałem w planie go zmusić do posłuszeństwo. No ale to później. Na razie miało być miło i przyjemnie.
- Też masz wrażenie, że ostatnio jest tak jakby mniej koni? – spytałem, wybierając jakiś neutralny temat – Mam wrażenie, że coś kraina opustoszała. Czy tylko mi się wydaje? – zastanawiałem się na głos.
Powrót do góry Go down
Kishan




Posts : 273

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeSro Cze 29, 2016 11:29 pm

Spoiler:

Zaczął po kolei, lekko potrząsać kończynami. Ot, tali swobodny gest, dla rozluźnienia i jako takiego zapełnienia pustej przestrzeni czasu. Tak, w lochach czas zawsze dłużył mu się niemiłosiernie, nieistotne, po której stał stronie. Smród zimna i stęchlizny nigdy niespecjalnie go kusił. Kary ogier, czując na sobie badawczy wzrok tamtego, teatralnie wywrócił oczami i zaniechał rozglądania się wokół; Ta bitwa spojrzeń mogłaby trwać, więc postanowił zakończyć ją od razu. Nie dla niego takie subtelności i niuanse, nie. Brzydzily go sztuczne uprzejmości i uśmieszki - wolał zdecydowanie komuś przylać tudzież rozkwasić zjedzoną przez zgniliznę rybę na twarzy. Pysku. Mniejsza.
Na jego obojętne - a może nawet podejrzliwe! - stwierdzenie Kishan obruszył się. Wychowany w popapranym świecie, za oczywistą oczywistość uważał posiadanie choćby oględnego pojęcia o polityce i bycie na bieżąco z wydarzeniami. Ale, oczywiście, zdarzają się takie bolesne wyjątki. Z cichym charknięciem, znowu przekręcił gałkami ocznymi. Na jego pysku odmalowała się jaśniejąca niechęć.
- Cóż. Twoja strata. To względnie nowe stadko, jeszcze nie całkiem wylizało się po powodzi - rzucił obojętnym tonem, znowu rozglądając się wokół. - Całkiem przytulnie. Mieszkasz tu? - zapytał nagle z innej beczki, potrząsając lekko głową. Zacisnął wargi. Obserwował Bursega, jak tamten znika pospiesznie, i ziewnął. Teoretycznie powinien skorzystać z nadarzającej się okazji, by jakoś pozbyć się obroży, nie będąc jednocześnie obserwowanym - szarpanie się z żelastwem na oczach nieprzyjaznego ogiera leżało głęboko poniżej jego godności. A teraz? A teraz mu się nie chciało. Wolał poczekać na swojego osobistego dostawcę napitku. To poprawi mu humorek. Przeczuwał zresztą, że tamten i tak zaraz wróci. Czyli szarpanina nie miała sensu. Doszedłszy do takiej konkluzji, wydął lekko wargi i w poczuciu dobrze spelnionego obowiązku szczodrze  doprawił swoje wiadro lodem. Lekko prychnął, gdy Burseg zaproponował dodanie wody. Może i nie miał tak mocnej głowy, by wychlać sobie wiadro whiskey, ale żeby od razu rozcieńczać?
- Rozumiem, a jakże - zapewniłem go z płomiennym spojrzeniem. - Dziwi mnoe tylko to, że wasz regulamin nie obejmuje zakładania kasku ochronnego. Albo odblaskowej kamizelki, bo jeszcze ktoś zgubi się w tych zaiste mrocznych lochach. Albo walnie o coś łbem - mruknął, chowając głupi uśmiech w wiadrze z whiskey. Jej mocny smak sprawił, że humor natychmiast mu się poprawił, a krew zawrzała jeszcze bardziej.
- Jasne, moje zdrowie! - huknął donośnie i zarechotał. Tak! Znacznie lepiej. - I oczywiście twoje, arabku! Niezłe - dodał niechętnie, po dłuższej przerwie. Nie nawykł do chwalenia cudzych płodów. - Ano, wynieśli się - rzekł, uderzając ze stukotem kopytem o ziemię. - Stare koniska. Zbrzydła im wygodna ziemia - powiedział jeszcze i skrzywił się kwaśno, ale nie dodał nic więcej.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeCzw Cze 30, 2016 10:50 am

Spoiler:

Czy mi się wydawało, czy on był zdziwiony a może rozczarowany moją nieznajomością jego stada? My, pustynne araby mieliśmy trochę inne podejście do życia niż inne konie. U nas przeżycie było dużo trudniejsze. Trzeba było wiele czasu poświęcać wędrówce od oazy do oazy, szukaniu wody czy trawy. Byliśmy zahartowani trudnymi warunkami i ciągłą walką o życie. Nie mieliśmy więc czasu by go tracić na niepotrzebne głupoty jak np. przesadne zajmowanie się polityką. Interesowaliśmy się tym co ważne, a nie pierdołami, które do niczego nam się nie przydadzą. Byliśmy bardziej pragmatyczni. Czyżby mu się to nie odpowiadało?
- Mieszkam? W lochu? Nie, raczej nie. Czasami jednak musze tutaj przebywasz. Wiesz, obowiązki stadne. Przydziały, praca na rzecz Stada, przyjmowanie… gości. – wyjaśniłem mu to oględnie – Zresztą wy… w tej Orlej… to też pewnie macie podobne pomieszczenia? – domyśliłem się. Chwilę później wyszedłem.

Gdy po chwili powróciłem z butelką, rozlałem ją na dwa wiadra, jedno dając swojemu gościowi. Oczywiście z lodem, tak jak ten sobie tego życzył. Wody nie chciał? Ja też nie zwykłem dolewać wody, ale jacyś smakosze niby uważali, że dodając wody można wyczuć bardziej subtelne nutki smakowe. Być może tak. Ja tam się na tym nie znałem. Whiskey to whiskey. To się smakuje i pije, a nie rozcieńcza i nie wyczuwa jakichś nut. Przez chwilę miałem nadzieję, że ogier wyrazu zrozumienie dla obroży, ale chyba ta go odrobinę irytowała, skoro zaczął ironizować.
- W sumie to mógłbym Ci jeszcze założyć kajdany i kaganiec… ale chyba się bez tego obejdziemy. – odpowiedziałem udając, ze nie dostrzegam jego irytacji. Jednocześnie zagroziłem mu dalszymi dodatkowymi narzędziami, gdyby ten zaczął narzekać na obrożę, ale miałem nadzieję, że nie będą potrzebne. Również zanurzyłem łeb w wiadrze, pociągając z niego spory łyk Jacka.
- Dziękuję bardzo. – podziękowałem mu, gdy ten wypił zdrowie gospodarza, czyli moje.

- Wynieśli się? Ale nie wiesz dlaczego? – dopytywałem zmartwiony – Dobrze, że ty zostałeś. – dodałem uśmiechając się do niego – Bardzo miło mi Cię gościć. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to trochę Cię przetrzymam w niewoli. – zaproponowałem mu, by nie miał nic przeciwko. A jeśliby miał? To i tak nie miało to znaczenia. Był moim niewolnikiem – nie musiałem się go pytać o zdanie. Ale mogłem, gdy podejrzewałem, że odpowiedź będzie pozytywna.
- Wiesz, nieczęsto ostatnio widuję tutaj gości. Dobrze, że wpadłeś. A może mogę coś dla Ciebie zrobić? Jeszcze coś do picia? Coś do jedzenia? – proponowałem mu dalej.
- Nie chcesz może dołączyć do naszego stada? Musiałbyś się wyzbyć swojego grzesznego życia… ale jestem pewien, żebyś się nadawał. Jesteś silny, umięśniony… naprawdę nieźle wyglądasz. – pochwaliłem jego figurę, podchodząc bliżej i trącając go delikatnie w łopatkę.
Powrót do góry Go down
Kishan




Posts : 273

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeCzw Cze 30, 2016 2:48 pm

Spoiler:

Lekko wstrząsnąłem grzywą, by lepiej ułożyła się na mojej szyi. No cóż, ja nie musiałem specjalnie walczyć o przetrwanie, obrałem sobie za siedzibę o wiele przytulniejsze lokum - inaczej pewnie bym go zrozumiał. Wzruszyłem więc tylko ramionami (czy tam machnąłem ogonem, żeby dać jakiś odpowiednik tego gestu) i uśmiechnąłem się. W sumie, panuje tu całkiem miła atmosfera. Może tylko klacze mają z nim aż tak przekichane? Powstrzymałem wzbierający w gardle śmiech. Mogłem się domyślić, dlaczego. Na pewno mogłem. Domyśliłem się.

- Jasne - rzuciłem swobodnie, patrząc na niego. - Masz ich dużo? Znaczy, gości? - dodałem, w razie, gdyby nie było to oczywiste. Często używałem skrótów myślowych i zwyczajnie bałem się o zjadaczy chleba, którzy mieli wątpliwą przyjemność ze mną rozmawiać. W zamyśleniu podrapałem się tylnym kopytem w szyję, dźwigając je wysoko i podzwaniając łańcuchem od obroży. Był to tak naturalny, koci ruch, że aż sam się zdumiałem, wykonując go. Jakaś część mojego mózgu wciąż wierzyła mistycznym ścierwom, że jestem zaklęty w tygrysa. Kopyto ze stukotem opadło na posadzkę. No nic. Niektórych odruchów zwyczajnie nie da się przezwyciężyć. Wiedziałem o tym, więc nie sprzeczałem się ze swoją naturą. Tylko żebym nie zaczął tu wymiotować kłaczkami. To by było co najmniej nie na miejscu. - Niby mamy, ale nigdy tam nie byłem - stwierdziłem bez emocji. - Nie moja fucha. - Przygryzłem lekko dolną wargę i po chwili wywinąłem ją zupełnie beznamiętnie. Nigdy nie interesowałem się naszymi lochami. Nie byłem typem, który torturuje lub tenteguje klaczki... No dobrze, nie miałbym nic przeciwko drugiej możliwości, ale zdecydowanie wolałbym porządnie komuś przywalić, do utraty przytomności lub śledziony.

Prychnąłem z odrazą.
- Kaganiec? Obawiasz się, że mógłbym cię użreć? - pokręciłem głową z udawanym ubolewaniem. Znowu zanurzyłem pysk w wiadrze, parę razy zatoczyłem nim kręgi w złocistym Jacku, trąciłem chrapami pływające w nim kostki lodu. Puściłem nosem kilka bąbelków i znowu pociągnąłem łyk mocnego alkoholu. Moje wiadro było opróżnione w jednej piątej - a już czułem przyjemne szumy w głowie. Zabawne, jak atmosfera uległa rozprężeniu. Na każdego jest jakiś sposób. - Mojego najlepszego przyjaciela? - dodałem z tak szerokim uśmiechem, że aż bolała mnie twarz. Whiskey na krótką chwilkę cofnęła swoje macki. Co ja, do jasnej anielicy, wygaduję?, udało mi się przez krótką chwilę zastanowić, ale opary znowu osiadły na moim umyśle. Przecież tak było lepiej... dużo lepiej. I weselej. Tak. Po co miałbym cały czas się pilnować? Zmęczyłbym się. Moje myśli o zemście szybko parowały i znikały. Czemu miałbym się na nim mścić? Jest taki miły. Przecież porwał mnie tylko z poczucia obowiązku. Będzie mnie torturował z tych samych pobudek, prawda? Obowiązek. Tak. Bogowie, honor, ojczyzna. Prawdziwy patriota. A ta obroża to... no... to tylko przez BHP. Dokładnie tak. Jak mógłbym w to wątpić? Jak kiedykolwiek mogłem w to wątpić?

- Nie przeszkadza mi to. Gdy napitek krąży w żyłach, robię się łagodny jak baranek - uśmiechnąłem się obleśnie. Napruty, o zalanych krwią oczach baranek. Że łagodniejszy niż zwykle - to fakt. I bardziej mętny, ale trochę bardziej narwany. Ogólnie, wpadam w bardzo dziwny stan. Ale póki co, było mi po prostu wesoło. - Nie mam bladego pojęcia, czemu się wynieśli. Może znudzili się Saffrin? Ktoś ich napadł, porwał, odciął dostęp do inte... do krainy? Cóż, jakkolwiek to z nimi jest, ja zostaję - błysnąłem zębami w uśmiechu. - Dzięki, nie jestem głodny. Whisky wystarczy - czule pogładziłem kopytem wiadro. - Byłem już w waszym stadzie. Serio. Byłem już chyba w każdym. Prawie. Podobało mi się, ale potrzebowałem zmiany. Rozumiesz, nie usiedzę zbyt długo w jednym miejscu - powiedziałem, ostentacyjnie wydymając wargi. Niech myśli, co chce. Nie zamierzałem się przed nim spowiadać. Ale gdy trącił mnie chrapami, oddałem mu z lubością.
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeCzw Cze 30, 2016 6:02 pm

Spoiler:

Ogier chyba nie całkiem był przekonany co do moich słów ale… ale nic więcej nie mówił. Zainteresował się za to liczbą odwiedzających gości, w znaczeniu liczbą koni, którą przetrzymywaliśmy w lochu.
- Wiesz, kiedyś koni było znacznie więcej. Ale gdy kraina opustoszała to i więzionych koni jest znacznie mniej. – odpowiedziałem szczerze chociaż mało szczegółowo. Nie uważałem za stosowne dzielić się z nim konkretnymi liczbami. Dyskrecja i tajemnica stadna? Może częściowo tak. Ale tak naprawdę niespecjalnie mi się chciało przypominać konkretne dane. Wiadomo, jak się jest koniem nie zwraca się aż takiej uwagi na upływ czasu. Trzeba byłoby wybrać jakiś okres, np. czas między kolejnymi pełniami, następnie zliczać konie, które zostały porwane a następnie na tej podstawie wyliczać jakieś statystyki. A chyba nikomu u nas się nie chciało tego robić. Zresztą domyślam się, że i inne stada nie prowadziły jakichś dzienników czy czegoś w tym stylu bo i po co. Więc tym bardziej ja, pustynny arab, który z definicji musiał być bardziej pragmatyczny niż inne rasy, nie zajmował się takimi… może nie bzdurami, co po prostu nikomu niepotrzebnymi rzeczami nieposiadającymi żadnej wartości dodanej. Kątem oka widziałem jak mój gość się drapał, co tylko mi przypomniało, że jest on dość zwinny a jednocześnie silny. Kiedyś może i niebezpieczny przeciwnik, a w tej chwili mój najserdeczniejszy więzień.
- Nie zajmujesz się więźniami? – zdziwiłem się, słysząc że to nie jego fucha – Raczej nie porywacie koni? Czy inni się nimi zajmują? A jeśli tak to czym się sam zajmujesz? – dopytywałem zaintrygowany. Nie szpiegowałem, w zasadzie mnie to nie całkiem interesowało. Po prostu starałem się podtrzymać rozmowę.

Słysząc pytanie o kaganiec zawahałem się. Odpowiedź nie była oczywista, wiec musiałem się nad nią zastanowić. Zwłaszcza, że alkohol zaczynał szumieć mi w głowie i trochę mącił mi myśli.
- Wiesz, czy się obawiam ugryzienia czy nie, nie ma chyba żadnego znaczenia. Tak jak Ci mówiłem przepisy i zasady BHP. Według regulamin więzień powinien być na łańcuchu. A jeśli sprawia wrażenie groźnego lub się rzuca, to dobrze założyć mu kajdany i kaganiec. – wyjaśniłem mu, podchodząc trochę bliżej. Nie mogłem się powstrzymać, by go nie trącić chrapami w te jego wspaniałe mięśnie… chociaż szybko się opanowałem. I udałem, że się potknąłem czy coś i to było niechcący.
- A wiesz, z takim umięśnieniem, wzrostem, masą i zwinnością to należysz raczej do potencjalnie groźnych. – tłumaczyłem mu z dobrze słyszalnym podziwem w głosie, wpatrując się w jego ciało, które robiło wrażenie. Pewnie nie tylko na mnie. Jakoś zaczynałem rozumieć, co moja Nyks w nim widzi. Może nawet zaczynałem jej zazdrościć, wraz z kolejnym łykiem alkoholu. Uśmiechnąłem się, gdy nazwał mnie swoim moim najlepszym przyjacielem. A ja? Miałem przyjaciela? Takiego prawdziwego? Hmm, chyba nie.
- Też jesteś moim najlepszym przyjacielem. – wyznałem mu, zastanawiając się przez chwilę czy by mu wspomnianych kajdan nie nałożyć, ale skoro byliśmy przyjaciółmi to chyba nie miało sensu.

Pokiwałem łbem, gdy wspominał o koniach które odeszły. Pewnie miał rację – miałem wrażenie, że ma więcej informacji o krainie niż ja. W końcu to ja nawet chyba wszystkich stad nie znałem.
- Może wrócą? – spytałem z nadzieją. Tęskniłem trochę za czasami, gdy kraina była liczniejsza – Na szczęście mam Ciebie. – dodałem, rozpromieniając się. Zdziwiły mnie trochę jego słowa.
- Naprawdę byłeś w naszym stadzie? – upewniłem się – A może… może jednak chcesz do nas wrócić? – ponowiłem propozycję. Trąciłem go chrapami w łopatkę na co odpowiedział tym samym gestem. Uśmiechnąłem się do niego.
Gdybyś do nas wrócił to nie musiałbym Cię trzymać na łańcuchu. A tak to obawiam się, że obroża będzie koniecznością. – stwierdziłem zasmucony, wodząc chrapami po jego łopatce. Z jakichś powodów mi się to podobało.
- Jesteś taki silny, duży, umięśniony. Naprawdę robisz świetne wrażenie. Może jednak dołączysz do nas z własnej woli, po dobroci? Inaczej będę musiał Cię zmusić… ale przynajmniej więzić i wykorzystywać do przymusowej pracy. A tego chyba nie chcemy. Wiesz, byłbyś cennym członkiem dla Stada Halnego Wiatru. – próbowałem go przekonać, wodząc chrapami po jego boku. Oczywiście robiłem to wszystko dla Stada. Całe moje zachowanie, tak jak wszystko inne w moim życiu, było podporządkowane Stadzie Halnego Wiatru. Albo tak sobie to przynajmniej próbowałem wmawiać racjonalizując swoje postępowanie, które… które było jak na mnie dość nietypowe. Sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, ale najważniejsze było, że mi się to wszystko podobało.
Powrót do góry Go down
Kishan




Posts : 273

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeCzw Cze 30, 2016 8:14 pm

Spoiler:

Myśli o zemście ulotniły się bez śladu, parując wraz z alkoholem. Zanurzyłem się z lubością, popadłem w stan przyjemnego odrętwienia. Zrelaksowany, lecz mimo wszystko, czujny - bo nie miałem słabej głowy, a życie ciągłych spięć nie pozwalało zapomnieć o nastawieniu uszu i wlepianiu wzroku w otoczenie - popatrzyłem na niego z nikłym uśmieszkiem w okolicy chrap. Tak, czułem się tu dobrze, jak wszędzie. Czy bezpieczny w domku, czy u wroga pod kopytem, czy na linii ognia - wszędzie, gdzie byłem ja, był mój dom. W razie czego, miałem przecież sytuację pod kontrolą... prawda? A to wprost uwielbiałem.
- Mhmm, wprost proporcjonalnie - zgodziłem się, wciąż obserwując go spod przymrużonych powiek. Nie miałem w tym żadnego celu, był to gest, który wszedł mi w nawyk. Zazwyczaj chodziło o to, by na innej duszy wywołał nieprzyjemne poczucie zagrożenia, niewygody, podejrzliwości z mojej strony. Dzięki temu mogłem łatwiej wyczuć innych. A to lubiłem. - Zastanawiam się... - zacząłem i urwałem na moment, bo w myślach musiałem dokończyć to zdanie i upewnić się, że brzmi jak należy. - Lochy Czarnokrwistych też tak świecą pustkami? To znaczy, nie zrozum mnie źle... - zmitygowałem się, choć nie jakoś specjalnie pospiesznie. - Nie próbuję być wredny, twierdząc, że jesteście beznadziejni w tej robocie, przynajmniej nie teraz. Tamci raczej urodzili się, by utaczać cudzą krew, nie? - Konkretnie... urodziliśmy się. Odruchowo popatrzyłem na swój bok. Niedawno się w niego zraniłem, chyba na jakiejś wystającej gałęzi czy coś. Gdybym go teraz uszczypał, popłynęłaby z niego krew, i to nie byle jaka. Czarna jak smoła, pokazująca, że przynależałem do tego stada. Takie... swoiste piętno. Zabawne. Wciąż czułem do tego stadka jako takie przywiązanie.

- Z reguły nie - odparłem - Może i porywają, nie mam pojęcia, nie siedzę w tym. Nie porywam. Walczę. - Nie zamierzałem mu mówić więcej. Taki arabek nie doceniłby całego mojego patosu i szydery, więc tylko uśmiechnąłem się i zamilkłem na chwilę.

Gdy znów zaczął mówić o BHP, ukryłem pysk wraz z całym malującym się na nim znudzeniem w wiadrze. Osiągnąłem połowę. Złoty Jack przyjemnie ogrzewał moje gardło, popadłem w błogostan i aż przymknąłem oczy. Otworzyłem je szerzej, gdy podszedł bliżej.
Wciągnąłem w chrapy jego zapach. Całkiem miły, pachniał whiskey i świeżą trawą.
No tak, warto przy okazji wspomnieć, jakie mam poglądy dotyczące miłości i seksualności. Przykro mi, ale musimy przez to przebrnąć. Otóż wierzyłem w prawdziwą miłość. Wierzyłem, bo ją znalazłem, nosiła imię Rehesia, Nyks, Galad... Znaczy, no. Rehesia i Nyks. Przy niej czułem, że żyję. Czułem, że mam po co żyć. Kochałem ją. Zaś co się tyczy tego drugiego, praktycznie nie miałem ograniczeń - podchodziłem do tego z charakterystyczną lekkością bytu i swobodą. Czy to ogier, czy też klacz, praktycznie nie ma to znaczenia, jeśli przyjemności dostarczy. W końcu byłem zdziczałym zwierzęciem - nazwijmy rzecz po imieniu. A dlaczego miałbym się powstrzymywać? Co z tego, że nic do niego nie czułem? Kogo to w ogóle obchodzi? Będzie miło i sympatycznie, i szybko zapomnę. To klacze powinny zasłaniać się tą wymówką i dbać o swój skarb. Ogiery mogły cieszyć się życiem. Ogiery były wolne. A kierować się rozsądkiem powinny tylko w doborze partnerki, by potomstwo dziedziczyło silne geny, które zapewnią mu dobry rozwój i umiejętności. A Burseg przecież nie miał zostać moją partnerką. Dzięki bogom.

Lekko podgryzłem go w kłąb, ciekawy, jaki efekt to wywoła. Był na to przygotowany, czy może go zaskoczę? W swojej głowie usłyszałem cichy śmiech. Co ty wyprawiasz ze swoim życiem, Kishanie?, pytałem nieraz samego siebie. Nie otrzymywałem odpowiedzi.
- No przecież wiem - parsknąłem takim tonem, jakby dla całego świata było to oczywiste. - Ale przyznaj, miły byłem podczas naszego pierwszego spotkania. - Teraz z kolei byłem wielce ciekawy, czy będzie miał ochotę podrążyć temat. W końcu i tak zeszlibyśmy na rozmowy o Nyks. Kwestia czasu. I tego, czy duszyczka Bursega jest taka wrażliwa, jak mi się z początku wydawało.

- Byłem. Przez chwilę, ale te tereny to chyba nie moje klimaty - odparłem, niemal ignorując dalszy ciąg jego wypowiedzi. Zagryzłem z niezadowoleniem wargi. - Nie zmuszaj mnie, bo nie zmienię stada. Nie prowadź do spięć. Chcę, żeby było przyjemnie. - Na wzmocnienie swoich słów wydobyłem z siebie przeciągłe, tygrysie wibracje. Kolejna pamiątka przeszłości. Uroczy zwyczaj, doprawdy uroczy. Trzepnąłem go szorstkim włosiem ogona w miękkie chrapy. Jeśli dalej będzie to ciągnął, zrobi się o wiele mniej miło i sympatycznie. A z jakiegoś powodu nie chciałem tego. Teraz było dobrze. Tak. Dobrze...
Powrót do góry Go down
Burseg

Burseg


Posts : 562

Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitimeCzw Lip 14, 2016 7:38 pm

Spoiler:

Zerkałem na ogiera, uważnie mu się przypatrując. Sam również od czasu do czasu sięgałem chrapami do kubełka, popijając powoli whiskey z lodem. Humor zdecydowanie mi się poprawił. Czy miałem mocną głowę do alkoholu? Słabej nie miałem ale zdecydowanie brakowało mi praktyki. Zwykle wolałem się skupić na pracy na rzecz stada niż pić alkohol i spotykać się wieczorami ze znajomymi nad wiadrem piwa. Zresztą dlatego też częściej pijałem niewielkie ilości whiskey, najlepiej z lodem, bo tej ze względu na cenę dużo się nie pije. A nie Duch Puszczy – popularną markę podkarpackiej księżycówki. Gdy mi przytaknął ja tylko skinąłem mu łbem. Czemu mrużył oczy? Co do tego nie miałem pojęcia, chociaż trochę mnie to niepokoiło. Wpatrzyłem się w niego z wyczekiwaniem, gdy zaczął coś mówić tylko po to, by po chwili przerwać. Wahał się? Jego pytanie można było… no właśnie rozumieć na dwa sposoby, o czym sam przyznał. Czy miał złe intencje i chciał mnie urazić? Raczej nie podejrzewałem go o to, bo w sumie mówił sensownie, logicznie uzasadnił swoje pytanie.
- Cóż… – powiedziałem, by dać sobie chwilkę więcej czasu na zastanowienia – Owszem, Ci podli okrutnicy rzeczywiście robią takie niegodne rzeczy. – skrytykowałem tamtych. My nie byliśmy tacy jak oni. Nie byliśmy tacy… tacy zepsuci do szpiku kości. Jak już kogoś chwytaliśmy, to zwykle mieliśmy jakiś powód. A nie czyniliśmy zła, nie krzywdziliśmy kogoś dla samej radości krzywdzenia.. Bo… bo właśnie nie byliśmy tacy jak oni.
- A odpowiadając na Twoje pytanie… myślę, że skoro u nas zapełnienie lochów spadło proporcjonalnie do liczby koni w krainie, to u nich musiało spaść tak samo proporcjonalnie. Jednak skoro zawsze więcej porywali, to podejrzewam że teraz również porywają więcej od Nas. Bo wiesz jak działa proporcja? Dwadzieścia procent z dużej liczby to dalej więcej niż dwadzieścia procent z mniejszej. – wyjaśniłem mu. Przytaknąłem słysząc odpowiedzi na pytania, które mu zadałem.
- Z reguły nie? Czyli zdarza Ci się czasem porywać? A walczysz? Z kim? Z innymi końmi? Z dzikimi zwierzętami? Jesteś… wojownikiem? – zainteresowałem się. Wykład o BHP może i go nudził, ale mi w połączeniu z informacją, że mam do czynienia z kimś walczącym, delikatnie sugerował, że dobrze byłoby mu założyć kajdany. W końcu mówił, że nie ma nic przeciwko im? Wciąż się wahałem, nie będąc pewnym, jak najlepiej postąpić. W końcu nie chciałem go urazić swoją nieufnością, która mimo wszystko była chyba całkowicie na miejscu w obecnej sytuacji. Bo był silny, umięśniony i sam przyznał, że walczył. Więc lepiej byłoby go unieruchomić.

A co do tych innych spraw... to jakie ja miałem poglądy na nie? Hmm, od zawsze najbardziej dla mnie liczyło się Stado, obowiązki, wypełnianie zadań. I w sumie nie miałem za wiele wolnego czasu. Prokreacja była ważna – to dzięki niej Stado mogło się rozwijać. Źrebaki były jego przyszłością. Ale z powodu ciągłego braku czasu nawet nie miałem czasu znaleźć partnerki – a te, które sobie wybrałem, czyli Nyks i Torma, z jakichś powodów mnie odrzucały. Dlaczego? Nie miałem pojęcia. Ale poza prokreacją… była jeszcze przyjemność. To, że czasami porywało się klacz tylko po to by się zabawić… nie było w tym niczego złego. W końcu Krwawi robili dużo gorsze rzeczy. A…. a zabawa z ogierami? Dla mnie było to obrzydliwe, oburzające. Na samą myśl robiło mi się niedobrze. Więc tym bardziej dziwiłem się… że nagle mój rozmówca… no, dziwnie zaczynał mi się podobać. Był silny, przystojny. Czego chcieć więcej? Ale… ale starałem się tego nie dostrzegać. Udawać, że wcale niczego takiego nie czuję. Udawać przynajmniej przed sobą samym, bo na zewnątrz nie starałem się niczego przesadnie ukrywać czy sprawiać jakieś fałszywe pozory. Zadrżałem czując, że mnie podgryza po kłębie. Wiedziałem, że to co robi jest złe, moralnie niewłaściwe, grzeszne… ale… ale jakoś ignorowałem głosy swojego sumienia, wodząc chrapami po jego ciele.
- Miły? Nie całkiem miły… ale… ale może nie wracajmy pamięcią do tamtego spotkania. – próbowałem uniknąć drażliwego tematu i tego, gdy mi zabrał MOJĄ klacz. Bo Nyks była przecież moja, kochałem ją… a ona odeszła z nim… czy raczej została zagarnięta przez niego. Jeszcze kilka godzin temu wkurzałbym się na niego ale teraz… teraz się zastanawiałem, czy on nie jest… no, lepszy. Lepszy od Nyks. Bo taki duży, silny, zwinny, szybki, umięśniony. Naprawdę… robił świetne wrażenie.
- Wiesz, do każdego terenu można się przyzwyczaić. – nie dawałem za wygraną, ale słysząc jak ten podnosi głos i jakby zaczyna wibrować, szybko się uciszyłem. Tak, miał rację, nie chciałem spięć, wolałem by było przyjemniej – Ale… ale może nie mówmy o tym więcej. – szybko dodałem, pragnąć zejść z drażliwego tematu. Trzepnięty ogonem o chrapy zrozumiałem sugestię i oddaliłem się od niego. Troszeczkę. A przynajmniej od jego zadu. Spojrzałem znacząco na kubeł i wziąłem z niego kolejny niewielki łyk. Picie szło mi znacznie wolniej niż jemu – nie byłem aż tak przyzwyczajony, więc tak często nie sięgałem po whiskey co mój rozmówca. Sięgnąłem chrapami do jego łopatki, znowu go nie niej gładząc. Następnie przejechałem po jego ciele kierując się ku klatce piersiowej, delikatnie go po niej podgryzając. Szkoda, że nie chciał dołączyć do mojego stada. Bardzo tego żałowałem. No i dalej uważałem, że powinienem mu założyć kajdany. Kątem oka zerknąłem na jego nogi, znowu rozważając tę kwestię.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań   Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań - Page 6 Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Mgliste Lochy - Pokój Przesłuchań
Powrót do góry 
Strona 6 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
 Similar topics
-
» Pokój przesłuchań
» Mgliste Lochy - Izolatka
» Mgliste Lochy - cele więzienne

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Saffrin :: Stado Halnego Wiatru :: Terytoria :: Podziemia :: Mgliste Lochy-
Skocz do: