Biała plaża

- Dlaczego nienawidzisz kłótni? To najczęściej w tych krzykach dowiadujemy się jacy jesteśmy naprawdę w oczach drugiej osoby. W pewnym sensie nawet to edukuje. - Kiwnąłem głową jakby chcąc ją przekonać do mojego zdania. Machnąłem ogonem niedbale i spojrzałem na nią. Wyglądała jak końska owca, była urocza. Miała trochę rozumowanie źrebaka, ale to jeszcze ten okres czasu kiedy to się zaczyna zmieniać.
- Skoro tyle podróżujesz, zdradź mi jedno z twoich ukochanych, najbardziej fascynujących miejsc.- Dopytałem od razu zaciekawiony.

Spojrzałam na niego i opuściłam uszy kiedy to powiedział.
- Jeśli się dowiadujemy takich rzeczy podczas kłótni... musiałam być naprawdę okropnym źrebięciem. - Odparłam i uśmiechnęłam się do niego pomimo wszystko bardzo ciepło. Wspomnienia zawsze mają swoją moc.
- no ogólnie osobą...- wyszeptałam i westchnęłam zamyśliłam się chwile.
- podobają mi się lodowe krainy... ostatnio byłam na lodowej pustyni. Ta cisza jest naprawdę przejmująca i wspaniała wiesz? - spojrzałam na niego.
- dużo miejsca do rozmyślań. Chyba jak na razie prócz... Oaz na pustyni. Jest to moje ulubione miejsce. - zatupałam w wodzie i zamachałam ogonem zadowolona.
- a twoje? Masz jakieś ulubione miejsce? Albo miejsce do którego byś wyruszył na wyprawę?

Zaciekawiła mnie, gdy zaczęła tupać tymi swoimi małymi kopytami w wodzie, źrebaczek, no źrebaczek. Wygiąłem szyje w łuk i kilka kręgów mi w niej przeskoczyło. Zrobiłem duże oczy a potem się zaśmiałem pod nosem.
- Jeny, nie miałem pojęcia, że mam aż takie problemy z kręgosłupem...- podsumowałem i utkwiłem wzrok w morzu a potem ruszyłem uchem na jej pytanie.
- Najlepiej czuje się w domu, gdzie mam swój ogródek i odwiedza mnie moja klacz.- Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym.
- I nie przepadam zimna, więc lodowe pustkowie brzmi dla mnie jak horror.- stwierdziłem rozbawiony.

Zaśmiałam się.
- więc masz ciepły domek...- spojrzałam na niego i rozłożyłam uszy potem za majtałam grzywą.
-Zainteresowało mnie to miejsce z powodu tego co odkryłam... niby zimno niby fuj... ale to też część przyrody czyż nie ? no iiii... jak by nie patrzeć widoki. Biały puch który się nie roztapia świeże powietrze mrożące płuca od środka...- mówiłam przez chwile dość melancholijnie ale za to z przejęciem i zainteresowaniem. Wciągając go do tego jak ja to widzę. Kołysałam się na falach, stojąc w nich nad pęciny.
- Każda kraina ma w sobie coś wyjątkowego.- rzuciłam nagle, dość stanowczo.
- zwłaszcza ta plaża bieluchny piasek, cudowne słońce! aż chce się żyć nie? - zatupałam znowu patrząc na niego.
-Miłe miejsce do odprężenia się. - Stwierdziłam ponownie i moja warga wzdrygnęła się spojrzałam na całą przestrzeń do o koła - Z Jakiego stada... Jesteś?
-Z tym kręgosłupem powinieneś zgłosić się do dobrego lekarza... albo zielarza choć wydaje mi się że chłodna kąpiel w morzu pomoże.

Na jej ostatnie zdanie aż mnie dreszcze przeszły. Chłodna kąpiel? Dla mnie? Byłem koneserem ciepła i korzystałem z każdego nawet najmniejszego jego źródła. Skrzywiłem się jakoś sam do siebie a potem gdy na nią spojrzałem, rozchmurzyłem się.
- Podobno z Halnych Wiatrów. Ale... sam nie wiem, czy to ja jestem za wielkim obrońcą końskich praw, czy po prostu inni za bardzo je naruszają.- Stwierdziłem to pewnie a potem wziąłem głębszy wdech.
- To miejsce z pewnością jest magiczne, jest tutaj tak... bardzo przyjemnie.- Kiwnąłem głową.

Pokiwałam głowa dość energicznie patrząc na niego i jego słodka ciapkowaną chrapę.
- Nie krzyw się tak na zimno... ono tez jest czasami przyjemnie, z ograniczeniami rzecz jasna. Może za duża ilość ciepła powoduje problem z kręgami?- Spytałam i strzepnęłam grzywę na bok bo właziła mi do oczu.
- Podobno?... Czyli pomimo wszystko nie odczuwasz 100% należności do swojego stada? Wiesz co... chyba to rozumiem. - odparłam i pokiwałam głowa do siebie i postanowiłam coś w swojej frędzlowatej główce.
- Na pewno to rozumiem...- dopowiedziałam i wlazłam głębiej do wody dając się obmyć falą kolejne niepotrzebne kłaki zniknęły mojego zadu a ja się czułam po prostu lepiej.
- Szczerze? to miejsce jest cudowne. Może i magiczne...Masz rację. Ale jak na razie ma nr 1 na mojej liście zwiedzonych miejsc.

Obserwowałem ją przez dłuższą czas jej wypowiedzi a potem zauważyłem, że wchodzi do tej wody po to by się pozbyć tek kręconej sierści.
- Ciężko musi ci się żyć z takim dziadostwem, nie? - Zapytałem i usiadłem dupą na piasku, zakładając przednią nogę na drugą. Wglądałem przezabawnie, jak źrebak który się jeszcze nie poskładał do kupy. Zacząłem ruszać odstającymi tylnymi nóżkami.
- Ja to mam prosto, krótka sierść, potarzać się trochę i po problemie.- Uśmiechnąłem się szeroko.

Uśmiechnęłam się widząc jak tak siedzi. to było naprawdę urocze do tego te machające nóżki już w ogóle. Gdy chciałam mu odpowiedzieć. Jedna wielka fala mnie nakryła obmywając całą, zupełnie całą grzywę i ogon miałam na sobie furknęłam coś wypluwając wodę. Na nosie przykleił mi się jakiś glon. poruszyłam chrapą lekko niezadowolona.
- ciężko, nie raczej nie. Pozbywam się tego. Choć dość późno gubię zimowe futro w tym roku... będę wyglądać za chwil normalnie no... prócz mojej grzywy. odparłam i zaśmiałam się wyglądając jak niedopracowane mokre emo. Ale tak jak powiedziałam zimowa sierść sobie odpłynęła. a mnie pozostała gładziutka warstwa  świeżej letniej okrywy włosowej  otrzepałam się jeszcze jak pies na wszelaki wpadek -no i już basta- stwierdziłam zadowolona. wyglądałam jak Marwari do tego moje oczy zrobiły się troszkę większe i jaśniejsze uśmiechnęłam się zadowolona. Położyłam na boki sowoje pozwijane uszka.

Kiedy zobaczyłem jak potraktowało ja morze, wybuchnąłem śmiechem ale zaraz się opanowałem. Urocze, awww.
- Późno?! Zima się dopiero zaczęła.- Skwitowałem i zmarszczyłem brwi, co ona wygadywała? Z wypisanym zdziwieniem na pysku przekrzywiłem nieco głowę, obserwując ją. Przeciągałem ogonem po piasku i tym samym się drapałem wiec przez chwile miałem trochę głupkowatą minę.
- Twoi rodzice mieli rozmach, krzyżując taką chuda rasę z kucykiem.- zaśmiałem się.

Spojrzałam na niego zaskoczona i pomachałam uszami wystawiłam język śmiejąc się dalej
- a... ja troszkę nie w tutejszych ramach czasowych... No to cóż zostaje mi przemarznąć tę zimę teraz.- Stwierdziłam śmiejąc się i spojrzeniem na niego  uradowana. Gdy powiedział o moich rodzicach przestałam się śmiać. Wyraz mojego pyska diametralnie się zmienił. Zastygł wręcz, opuściłam głowę uszy miałam lekko zwrócone w tył a wargi zaciśnięte. Nie powiem, uraziło mnie to. To był drugi powód dla którego opuściłam swoje stare stado i ziemie. Byłam okropnym połączeniem dla wielu. Fuknęłam wyrzucając dość sporo powietrza przez chrapy i milczałam odwróciłam się po chwili z naburmuszeniem na pysku patrząc na rozległe morze. Czułam się tu o wiele lepiej niż na starych ziemiach i nie posiadałam dumy ze swojego pochodzenia... Wręcz radość z tego że już tam nigdy więcej nie powrócę.

Kiedy tak diametralnie "pobladła" zdałem sobie sprawy że powiedziałem coś źle. Od razu wstałem i wskoczyłem do tej zimnej wody, żeby ja przeprosić. No jak ja mogłem, niewychowany dupek! Opuściłem uszy i szturchnąłem ją chrapą delikatnie.
- Sqeel... Słuchaj ja, to nie było żeby Cie urazić. Po prostu nigdy nie widziałem nikogo tak włochatego. - Uśmiechnąłem się lekko, mając minę psa który przed chwilą komuś pogryzł kapcia ale liczył na wybaczenie.

Spojrzałam na niego z naburmuszeniem na gładkim już pysku. Rozluźniłam zęby moje nozdrza drgnęły
- Ja też  przepraszam nie powinnam się była o coś takiego obrazić... Po prostu zawsze się nabijali z tego jak wyglądam nie dość, że jestem albinosem to jeszcze...-umilkłam na chwile fukając przez nos w zastanowieniu.
- Połączeniem dwóch tak bezsensownych zwierzaków...Opuściłam moje stado z tego powodu. Nie podobał się im ani mój kolor ani podchodzenie. Jakby to była moja wina że taka jestem! - rozłożyłam po chwili uszy na boki - Powinnam przestać to tak przezywać... ale wkurzające jest to jak niektórzy mogą być chamscy i zamiast go wywalić z stada to meczą do upadłego...do puki sam się nie wyniesie. Poczułam w tym momencie swoją bezsilność na tamte wydarzenia. Potrzepałam pyskiem próbując wywalić to w ten sposób ze swojej głowy. Usiadłam na zadzie w tej wodzie. Tak jak on na piasku wcześniej.

- Ojej... Przepraszam, nie miałem o tym pojęcia. - Skwitowałem i szturchnąłem ją chrapami jeszcze raz.
- Tak, mam czasami wrażenie, że konie są większymi bestiami niż drapieżniki. - Dopowiedziałem i spojrzałem na to jak bezradnie usiadła w wodzie.
- Tylko się nie przezięb. - Ostrzegłem ja jak rodzic, spokojnym głosem.

Spojrzałam na niego do góry i rozłożyłam uszy.
-Będzie dobrze... Tatku? - spytałam i wybuchnęłam śmiechem pokręciłam głowa.
- Przepraszam nie przywykłam do bycia upominanej. - Odparłam spokojnie i wstałam z wody słuchając go przy okazji. machałam swoim ogonem spokojnie na boki nagle zrobiłam duże oczka i lekkigo zeza wyciągnęłam kopyto do góry i popatrzyłam na przyklejona rozgwiazdę do mojej nogi - o...Hello! -stwierdziłam rozkładając uszy na boki
- ma kolegę... nawet mnie przytulił - odparłam i pokiwałam głowa unosząc brew spojrzałam na niego.
 - znalazłam przyjaciela!

- Twój przyjaciel jest jadowity.- Znowu powiedziałem głosem ojca a potem się uśmiechnąłem.
- No.. chyba że zostawiłabyś go z tydzień na słońcu.- Dodałem od razu i uderzyłem ogonem w tafle wody śmiejąc się.
- Ta woda jest tak zimna, że już w sumie nic nie czuje.- Stwierdziłem wciąż rozbawiony i poczułem jak tym razem mnie coś smyrnęło. Chyba ryba, bo nie czułem niczego przyklejonego do nóg.

Popatrzyłam to na niego to na rozgwiazdę i tak kilkukrotnie. Po chwili wydarłam się i zaczęłam machać noga na wszystkie strony
- Zabierzcie to! On chce mnie zabić umrę w męczarniach jeśli jest jadowity!- odparłam próbując odkleić to jakoś od swojej pęciny. Ale gdy tylko się stworzonko odkleiło poleciło gdzieś do góry i spadło mi na chrapę. Miałam takie przerażenie na pysku jakiego nigdy nie miałam. Nawet podróżując w samotności przez ciemny las. Wymachiwałam głowa na prawo i lewo bez opamiętania.

Ja patrzyłem się na tą komedie próbując zachować powagę. Moje dolne powieki były uniesione, brwi były zbite a wargi które starały się utrzymać w jednej linii, drżały z kącikami uniesionymi wysoko do góry. Wyglądałem chyba jeszcze zabawniej od niej, jakby ktoś opowiedział mi przezabawny dowcip na jakimś poważnym pogrzebie. Starałem się utrzymać zimną krew, ale się nie dało. Wybuchnąłem śmiechem i kopytem ściągnąłem jej tą rozgwiazdę z chrapy. 
- Coo.. co to było... - Łzy rozbawienia pociekły mi po ganaszach.

Patrzyłam się na Azazela oddychając z szybkością przerażonej myszy. Sama miałam załzawione oczy wargi mi zadrżały a uszy miałam wręcz klapnięte na dół. zaś nogi zupełnie na boki jak źrebak próbujący się napić wody. Wpatrywałam się w niego tak cały czas.
- Jesteś...Jesteś... Niemożliwyyyyy... - wydukałam płaczliwie z przerażeniem w głosie. Majtając ogonem na boki po chwili mi się czknęło. Czego przeraziłam się jeszcze bardziej i podskoczyłam do góry zabierając wszystkie nogi pod siebie a następnie pięknie lądując zadem w wodzie.

- Czemu ja jestem niemożliwy? - Przechyliłem głowę i się wciąż cicho chichotałem. Podrzuciłem rozgwiazdą którą miałem na kopycie a później wpuściłem ja z powrotem do wody. 
- Chodź, musisz się ogrzać, bo naprawdę będziesz chora.- Zaproponowałem tej przerażonej owcy wyjście na brzeg i sam to zrobiłem.

Nafuczałam się drżąc już  odrobinę z zimna i kiwnęłam głowa podniosłam swój zadek z wody i wyszłam na plażę zaraz za nim otrzepałam się i wypuściłam powietrze
- Na prawdę... wystraszyłam się zatrucia to nie jest miła rzecz...- wybąkałam patrząc za nim uważnie.
- byłeś kiedyś otruty?
Zapytałam i przekrzywiłam głowę tym bardziej stanęłam tak żeby mieć tyłek zupełnie oświetlony i ogrzewany przez słońce. Dość się błyszczałam jak na cześć ze strony Marwari przystało. ale moja grzywa i ogon dalej była paciorkowato poskręcana i zabawnie się podnosiła gdy wysychała. zamrugałam i czknęłam znowu o mało nie dławiąc się powietrzem.

- Ale ja nie kłamałem, one są trujące.- Podsumowałem zaraz i sam się otrzepałem, gdy wyszedłem. Położyłem się na pisaku by wysuszyć najpierw jedną stronę. Zamknąłem oczka, ciesząc się jesiennym, ale mocnym słońcem.
- Będziemy jutro kichać.- Podsumowałem i machnąłem uchem na jej pytanie.
- Byłem zatruty, otruty jeszcze nigdy.- Kiwnąłem głową a przy okazji się drapałem ocierając o podłoże.

-No tak... -Odchrząknęłam obserwując go wyglądało to troszkę jakbym go właśnie zabiła zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową.
- Oj będziemy ja bez swojego futra tym bardziej... muszę kogoś poprosić o szalik albo sweter - stwierdziłam śmiejąc się zupełnie i odetchnęłam. Grzałam się, ale postanowiłam sama się położyć na pisaku podwinęłam nogi pod siebie siadłam wygodnie patrząc na morze.
- Zimno się robi...

- Możemy rozpalić ognisko, musisz znaleźć tylko krzemienie, ja pójdę po drewno.- Stwierdziłem ochoczo. Nie tylko robiło się zimno, robiło się też ciemno. Byłem za daleko od swojego schronienia, żeby wracać o tej porze. Od razu wstałem, zbierając patyki z pobliża i rzucając je na kupkę. Drewno było wyrzucone jakiś czas temu z morza, wiec było idealne na podpalenie.

Pokiwałam ochoczo głowa i kichnęłam
- To świetny pomysł! - Stwierdziłam od razu i podniosłam się patrząc na niebo potem rozejrzałam się po plaży w a następnie na las za sobą. Kiwnęłam głową i poszłam w tamta stronę. Krzemienie nie były trudne do znalezieni,a chociaż takie niewielkie. Ale nie spodziewałam się znaleźć takiej wielkości. Chwyciłam dość sporych rozmiarów krzemień i upuściłam go na jakiś inny kamień. Gdy nie dało to skutku pomyślałam że na plaży znajdę coś porządniejszego do rozłupania go. Wróciłam się, Skocznym kłusem  niczem zwycięzca i podeszłam do kupki rozejrzałam się za jakimś kamieniem tutaj i gdy tak owy znalazłam spróbowałam rozbić o niego krzemień.

Ja za ten czas zdążyłem już nazbierać pokaźną ilość patyków i kilka większych kłód, żeby podtrzymać ogień. Zacząłem je układać porządnie i spojrzałem na klacz, która się męczyła z rozłupaniem kamienia.
- Hej, pomóc Ci? - Zaoferowałem.